Najważniejsze by się dobrze bawić
Blef w zasadzie jest spotykany dość rzadko, wynika to pewno z tego, że wielu ludzi uczy się gry w brydża pod okiem trenerów i instruktorów, a Ci z całą pewnością nie za bardzo chcą młodym adeptom brydża przekazywać wiedzę na temat takich sztuczek. Kiedyś jednak, kiedy to ludzie uczyli się grać w akademikach w kółkach rodzinnych, blef był spotykany bardzo często. Przyjrzyjmy się jeszcze jak definiuje się słowo „blef”, a definicji o bardzo zbliżonym zresztą znaczeniu jest kilka.
W Słowniku Języka Polskiego słowo blef ma następujące określenie[1] :
- postępowanie obliczone na wprowadzenie kogoś w błąd
- w grze w karty: wywoływanie u partnera wrażenia, że się ma mocniejsze karty niż w rzeczywistości
Jest również taka definicja[2]
- próba wprowadzenia kogoś w błąd;
- w kartach: wywołanie u pozostałych graczy wrażenia, że się ma mocniejsze karty niż w rzeczywistości
Wikipedia podaje[3]
Blef, bluff – taktyka mająca na celu wprowadzenie w błąd innych uczestników gry, głównie karcianej. Słowo blef na trwale weszło do języka potocznego i oznacza celowe wprowadzenie innych osób w błąd.
Myślę, że pierwsza z przytoczonych tu definicji zawiera zupełnie nieświadomie, znaczny element prawdy. Gdyż bardzo często ofiarami blefowiczów padają właśnie partnerzy. A z kolei teza, że blef ma wywołać wrażenie, że się ma mocniejszą kartę nie końca jest prawdziwa bo jak za chwilę zobaczymy, wprowadzenie w błąd innych uczestników gry może wyglądać różnie. Niektórzy powiedzą, że w tym przypadku mamy do czynienie z zagraniem taktycznym, niech będzie, ale w błąd zostanie i tak i tak wprowadzone otoczenie a głównie partner. Oczywiście, mówimy to o autentycznym blefie a nie o tak zwanym „blefie kontrolowanym” lub co gorsza, o „blefie z pełną świadomością partnera”. Po tej krótkiej inwokacji do rzeczy
Blef „na odwrotny sztos”
Zdarzenie opisali mi w Sławie przy piwie, chłopaki ze Śląska. Rutynowany gracz na otwarciu dostał dwanaście odgórnych kierów w jakąś tam damę w młodym z boku. No tak, szlemika mam z ręki, ale jak mój ma tego asa co trza to idzie szlem. Ale przecież poza mną jest 13 pików. Jeśli mają je przeciwnicy to zawsze mnie przelicytują. Ponadto, może zagrają kontrakt bezatutowy i będę na wiście to się z nimi pobawię. Ale jak otworzę licytację to na pewno nie zagrają w bez atu. Po głębokiej analizie, spasował. Wszyscy zrobili mu niezłe świństwo bo spasowali również. Nawet już nie opowiadali, czy partner miał tego asa co potrzeba czy nie.
Taki sam prawie przypadek miał miejsce kilka lat temu na Dworcu Świebodzkim. Gracz słynący z nieortodoksyjnych rozwiązań licytacyjnych na drugim ręku otrzymał dziewięć odgórnych kar i jakiegoś asa z boku. Przeprowadził rozumowanie podobne do tego co powyżej i spasował. Przeciwnik spasował również, a partner bez namysłu też. Pozostałe 26 PC podzieliły się dość równo na trzy ręce i jakoś nikt nie miał ochoty rozpocząć wojnę ze śmieciem.
No i jajo z niczego, z tym że nasz bohater dość długo jeszcze męczył partnera czemu ten nie zaczuwał i nie otworzył na czwartym ręku licytacji w 8 PC i to bez pików jeszcze, bo „przecież w rozdaniu działo się coś dziwnego”.
No to teraz pytanie czy te dwa pasy to taktyka czy blef?
Ciąg dalszy nastąpi
[1] Zobacz: http://sjp.pwn.pl/sjp/blef;2552370.html
[2] Zobacz: sjp.pl/blef
[3] Zobacz: https://pl.wikipedia.org/wiki/Blef