Już jako nastolatka, grając turnieje w Bolesławcu, spotkałam się z określeniem “farciarze” pod adresem par wygrywających na niskim procencie. Co zatem powiecie o turniejach, w których grube 60 nie gwarantuje zwycięstwa?
W dniu 14.08.2018 miałam szczęście i zarazem nieszczęście w takim uczestniczyć. Już we wczesnej fazie turnieju od peletonu oderwali się M. Bałdysz- T. Koźlecki oraz T. Struzik w parze ze mną. “Wyścig na dwa konie”- zażartował mniej więcej w dziewiątej rundzie kol. Koźlecki. I rzeczywiście- trzecie miejsce oscylowało w granicach 55%. Niestety, my z partnerem mieliśmy już na koncie kilka fatalnych zapisów. W tym za rozdanie następujące: Jako N dostajemy na otwarciu: AJ9, AK, Jxxxx, AKQ.
Wojska od metra, trefl się należy. Przyjeżdża spodziewane karo, skaczemy w dwa dorożne, od partnera 3 karo że kiery, mówimy co każą i 3 bez atku od partnera kończy dialog. Pan po naszej lewej posyła w bój waleta trefl, a my dostajemy: K107x, QJ109x, x, xxx. Także tego. W kiery wydaje się, że 11 sztywne, a o 12 się walczy. Jak wziąć 11? Ano 4 pikowe by się zdały… Zjadamy trefla asem (niech się bestia po prawej martwi, z czego partner poszedł, a co!), odblokowujemy kiery i pomni nauki “figur na figur” posyłamy do boju pikowego inżynierka z zakrytej ręki. Niestety, lewy też to zna i nie chce pomóc… I co? I pomroczność jasna, konsumujemy inżyniera królem… A małpa, czyt. dama pik nie spada. No to czas na przesłuchanie kierowe, może coś ciekawego wyleci, może prawy odjedzie od pierwotnie trzeciej damy pik… Niestety nie. Lewy wywala po drodze damę karo – hm, nie taki smutny ten walecik. No to pik do 9. A złośliwiec na LHO bije damą. 10 lew. No i co? No i jajco. Brali 11? Panie, nawet 12…
Runda 10, siadamy na solidną parę Kolejarzy. 60 i 70%. I co? I nie starczy. Rywale biorą dwie osiemdziesiątki, spuszczają nas na drugie. Nie pomagają dwie setki na outsiderów turnieju, ale zmniejszamy stratę. W międzyczasie “szóstkę” przekracza trzecia para, redaktor tej strony wspomagany przez kol. Gładysza.
Runda przedostatnia, na drugoligowy mixt. Niespodziewane 90% za częściaka w młodszy a do pary rozdanie następujące: A, AKQ109xx, x, A9xx. Silny (a nawet pancerny) trefl się należy. Pan po lewej skacze w 3 karo, partner 3 pik, pani milczy. Mówimy 4 kier, partner 4 NT. No to 5 trefl 1-4 i 6 pik od partnera zamyka sprawę. Trafione którą szóstkę zagrać. Na razie samodzielne “dobrze”.
Ostatnią rundę dwie pozostałe pary ‘szpicy’ grają na siebie, my na kolejnych Kolejarzy.
Gramy podlimitowego końca, bierzemy sztywne 11, i co? I średnia. Bo ktoś miał pomysła na 5 karo, ktoś nie dograł. A tymczasem ostatnie rozdanie… Chyba powinnam skuteczniej zmienić kolor włosów 😉 obróciłam pudełko. Dostajemy: AKW9x, Kxx, xxx, xx. Otwieramy z obrzydzeniem 1 pik, od partnera przyjeżdża 2 karo, naturalny GF, ale fitu u niego niet. Niestety, wychowani na Wspólnym Nieporozumieniu, mówimy 2 pik (dół mam), przyjeżdża 3 NT. Nie poprawiamy. Niestety, sympatyczny pan trafia wist, ile trefli tyle lew. I co? I lipa, na szczęście dzielona. Bezpośredni rywale swój stolik (i turniej też) wygrywają.
“Nawalanka jak w sobotę w remizie”- żartuje kolejny raz kol. Koźlecki. I co zrobić? Pozostaje pogratulować rywalom wygranej.
I napisać artykuł “jak nie wygrałam”. 😉