Miejmy nadzieję, że Ten na Górze wie, co robi…- tylko takie słowa przychodzą na myśl w momencie, kiedy czyta się tę smutną wiadomość na DZBS-ie. Nie jestem autochtonką, we wrocławskim brydżu pojawiłam się stosunkowo niedawno, jednak tę charakterystyczną, drobną, lekko przygarbioną sylwetkę człowieka z nieodłączną żoną u boku, drobnym kroczkiem przemieszczającego się po turniejowej sali, zapamiętałam od razu. Raczej nie socjalizowali się z innymi graczami, grali tylko z sobą- no, raz widziałam Pana Rysia w innym towarzystwie. Złośliwi mawiali, że faulują w co drugim rozdaniu- a ja tym złośliwym życzę, żeby dożyli tak pięknego wieku w tak dobrym zdrowiu i z tak jasnym umysłem- oboje grali lepiej niż nieźle.
Jakiś czas temu na zdrowiu bardzo podupadła Pani Terenia, sympatyczni małżonkowie z Orlej przez chwilę w ogóle się nie pojawiali na “brydżowych salonach”. Kiedy wrócili, nie stanowili bynajmniej mięsa armatniego na wtorkowych zawodach! Nawet wtedy w niejednym turnieju potrafili pomieszac szyki. Myślę, że nie tylko taka świeżynka jak ja, ale i wielu bardziej rutynowanych zawodników nie do końca pojmowało ich system licytacyjny- nie kojarzę nazwy, ktoś mi kiedyś tłumaczył że to po prostu stary system wrocławski, na oko jednak wyglądający na błądzenie po omacku. Nic bardziej mylnego. Człowiek dawał kontrę na słuch, wyciągał, zdawałoby się piękny wist… I co? I swoje.
Jednak nie samymi wynikami człowiek żyje. Spokojni, mili ludzie, chociaż brydżowo jedno na drugie od czasu do czasu powarkiwało (grające razem małżeństwa tak mają), to jednak siadało się do nich z przyjemnością. Cicho, spokojnie, dwa jaja i do domu 😉 W miarę możliwości starałam się Obojgu pomagac bądź to w obsłudze pierniczka, bądź w zwijaniu Bidding Boxów. Podziwiałam Pana Rysia za to, że zawsze po turnieju robił analizy. W trakcie gry bowiem za każdym razem miał z sobą tabelę, w której po kolei odnotowywał rozdania. A mnie, trzydziestce, jak i pewnie wielu młodszym, nie zawsze się chce siąść i po turnieju podyskutować, popracować nad tym co było źle. Do pewnego momentu z tą miłą Parą można było nawet pożartowac, a nawet czasami…. poplotkowac, wymienic poglądy z kim grać a z kim nie.
No cóż. Widocznie Pan Bóg zabiera do siebie zawsze to, co najlepsze. Pan Rysiu spotkał się już z Antkiem Ochotem, Waldkiem Siudą, Adamem Piotrzkowskim, kolegami z Wrocławia… Proszę Ich tam od nas, kolegów wrocławian, pięknie pozdrowic. Kiedyś się Wszyscy spotkamy…
Anka Jankowska