Jedni mówią, że cudów nie ma inni twierdzą wręcz przeciwnie. Nie wypowiadając się w tej materii bo jest to sprawa nie tylko wiary ale i również definicji tego co uznajemy za cud, ograniczę się do naszego podwórka, gramy bowiem w brydża a tutaj termin taki funkcjonuje więc dorzucam „w tej kwestii” swoje trzy grosze. Zatem popatrzmy:
Kwietniowe KMP-y, rozdanie 15. NS po rozdawał S i pasuje a my jako W dostajemy:
♠D,W,10,8,5,3 ♥10,2 ♦A,K,10,9,3 ♣-.
Wprawdzie tych punktów nie za wiele, ale ręka ładna, zgrupowanie honorów super, otwieramy zatem 1♠ by od partnera usłyszeć, ogólnie przyjęte, forsujące do końcówki 2♣. Licytujemy 2♦ bo mamy no i jest po drodze. Na co partnera 2NT, jak to mówią; „waiting”, 3♠ z naszej strony jest na miejscu bo jednak, jeśli końcówka to z uwagi na „gęstość” koloru, raczej pikowa. Teraz partner 4NT, oczywiste o asy i ani chybi; na pikach. Mamy jednego więc po prostu 5♦ i teraz słyszymy 6♣. Zupełnie nam się to nie podoba (być może podobałoby się nam bardziej gdyby zamiast 2NT partner uwiarygodnił trefle, licytując 3♣) a ponieważ mamy w zapasie bardzo przyzwoity pięciokart, licytujemy zatem 6♦. Teraz nasze karo z kolei nie podobało się partnerowi zalicytował zatem z wyraźnym niezadowoleniem 6NT co spotkało się z podwojeniem ze strony S.
Szło to tak:
W | N | E | S |
pas | |||
1♠ | pas | 2♣ | pas |
2♦ | pas | 2NT | pas |
3♠ | pas | 4NT | pas |
5♦ | pas | 6♣ | pas |
6♦ | pas | 6NT | x |
pas | pas | pas |
Następuje wist 6♦ no i widok wyłożonego dziadka raczej rozgrywającego, a był nim Piotrek nie ucieszył, miał bowiem takie coś:
♠A,9 ♥A,W,9 ♦4 ♣A,K,D,W,9,7,5
No cóż, zabił to asem no bo co miał niby zrobić i teraz nic tylko usiąść i płakać. Wist odcina go zupełnie od stołu a szansa stojącego w impasie króla pik, no niby jakaś tam jest, ale nawet jeśli, to i tak wymaga współpracy ze strony jego posiadacza, ten bowiem musiałby postawić go do pierwszego zagranego ze stołu pika. No ale Piotrek wynalazł jeszcze jedną ( tak naprawdę to nawet nie szansa a raczej cień jej cienia), a mianowicie, że W po dojściu tym domniemanym królem pik powtórzy raz jeszcze karo ( bo przecież z jakiegoś powodu dał pierwszy wist w ten kolor) a to już wystarczy. Gra więc ze stołu małego pika i tutaj ma miejsce ów tytułowy cud, E dokłada bowiem KRÓLA PIK. Lew 13!! Bo całość wygląda tak:
:
♠ K | ||
♥ K D 8 7 4 | ||
♦ 7 2 | ||
♣ 10 6 4 3 2 | ||
♠ D W 10 8 5 3 | ![]() |
♠ A 9 |
♥ 10 6 | ♥ A W 9 | |
♦ A K 10 9 3 | ♦ 4 | |
♣ – | ♣ A K D W 9 7 5 | |
♠ 7 6 4 2 | ||
♥ 5 3 2 | ||
♦ D W 8 6 5 | ||
♣ 8 |
Wprawdzie jak widać szlemik treflowy również idzie ale za bez atu pisze się więcej a ponadto, treflowego spróbujcie wygrać po wiście kierowym. Wiem, wiem; w otwarte karty to wygra prawie każdy ale czy przy stoliku ktoś się zdobędzie na taką karkołomną rozgrywkę, to wątpię. No, a o kontrę S raczej nie pytajcie.
Wniosek z tego rozdania taki, a właściwie dwa:
- Czasem jednak kontrakt premiowy warto poprawić.
- Nawet beznadziejny kontrakt czasem w cudowny sposób uda się zrealizować.
A że cuda zdarzają się nie tylko raz no to takie rozdanko, pochodzące z lat 70-tych. Tutaj dwie dygresje. Dygresja pierwsza natury ogólnej; są to czasy kiedy to PZBS liczył kilkanaście tysięcy członków a np. eliminacje Drużynowego Pucharu Polski w brydżu, na starcie we Wrocławiu zgromadziły ponad 90 teamów!! (też zakrawa to na cud).
Wracając do „ad remu”, rzeczone rozdanie gramy w finale turnieju teamów rozgrywanego w Cieplicach w ramach kongresu „O Kwiat Gencjany” (być może nazwa kongresu niezbyt dokładna, ale Cieplice na pewno i kwiat gencjany również). I tu dygresja druga, tym razem mocno osobista; gram to z dawno już nieżyjącym Zbyszkiem Sygułą, o którym nie wahałbym się powiedzieć; „przyjaciel”, graczem obdarzonym niezwykłym wyczuciem karty i ogólną „smykałką” do tej gry, to plusy. A z minusów to nadmierne zamiłowanie do napojów „energetycznych”. Do tego stopnia, że kiedy to zamiłowanie wykluczyło Go z normalnego życia, stracił pracę, rodzinę i środki do życia to napoje „energetyczne” zamienił na o wiele tańsze „wynalazki”, których spożywanie zakończyły przedwcześnie Jego karierę brydżową jak również i pobyt na tym padole. Wracamy do rozdanie. Gramy ostatnie rozdanie decydujące o zwycięstwie w turnieju teamów. Z kartami:
N ♠x,x,x ♥K,x,x,x,x,x ♦A,D ♣A,W
S ♠x ♥A,D,W,x,x ♦K,x,x ♣K,D,x,x
dochodzimy, po obustronnej licytacji do szlemika kierowego i wszystko byłoby Ok, gdyby nie fakt, że nieprzyjaciel licytuje teraz w obronie 6P? No i co teraz?
Obrona opłacalna, czyli jesteśmy w minimaksie, pozostaje dać kontrę i wziąć lew tyle ile się da. Ale nie dla Zbyszka, ten bowiem , wyobraźcie sobie licytuje 6NT. W ATAKU??, a ja mam to rozgrywać. Nie powiem, na widok wistu , a był nim AS PIK oraz stołu, jak to mówią ”omal nie spadłem z krzesła” , co prawda, spaść nie spadłem, ale oczy zamknąłem oczekując teraz lawiny pików. Ale jednak cuda się zdarzają bo kiedy te oczy otworzyłem (a trwało to chwilę) zobaczyłem na stole jakąś tam blotkę w kolorze pozapikowym. Przeciwnik po prostu miał SIGLA ASA. No to powiedzcie sami; cud to czy nie cud?
A tak przy okazji, a propos „smykałki” Zbyszka, potrafił w pierwszej lewie, grając szlema, zaimpasować w pierwszej lewie atutowego waleta, który był czwarty.
Kończąc jak zwykle życzę udanych impasów zwłaszcza tych ćwiczebnych.