2 maja nasze grono pomniejszyło sie o kolejną osobe. Piotr Kalinowski, sympatyczny i ogólnie szanowany gracz KBS Kolejarz II Wrocław, za młodych lat jak zeznał mi jego były kolega z drużyny “wystarczyło mu lustro postawić, a on by sobie świetnie poradził”. I tak rzeczywiście było. Przez długie lata stanowili z niegrającym już niestety Janem Krzywickim pare o poziomie ogólnopolskim- potrafili jechać do Warszawy na kongres i pośród ponad trzystu par Grand Prix Polski przyjść w drugiej dziesiątce. Co ciekawe, Krzywicki wspominał również swego czasu, że nigdy żadnego z nich nie ponosiły emocje, zawsze nawet najgłupszy kontrakt rozgrywali spokojnie i do końca. Mieli swój kod, którym rozgrywający określał dziadkowi stopień zadowolenia z kontraktu i stołu. Szło to mniej wiecej tak: “Dziekuje”- oznaczało dokładnie to, co oznaczać powinno. Jest OK, gramy to co trzeba, nie mam uwag. Natomiast “Dziekuje partnerze” znaczyło tyle, co niektórzy z nas wyrażają pewnym słowem na k.
Kiedy Jan Krzywicki z różnych powodów zawiesił brydża kwalifikowanego na kołku, Wuj próbował gry z różnymi osobami. Poza jednym wyjątkiem (moja skromna osoba) byli to Jego długoletni przyjaciele z dawnego Pałacyka. Jako jedyny podobnież był w stanie poskromić Włodka Szczepanika- śp. Waciak nie śmiał sobie pozwolić na żadną Waciakopodobną uwage, nie było miedzy nimi kłótni, ba- nawet dyskusji podniesionym głosem. Ja sama, mimo że umiejetnościami Mu do piet nie dorastam i nie dorosne, również nigdy nie doświadczyłam agresji słownej z Jego strony. Piotrek z humorem jedynie rozpowszechniał “najgłupsze 20 procent w karierze”. W którejś Sławie, troche po omacku, szliśmy do szlemika pikowego. Cuebid, cuebid, blackwood i nagle po odpowiedzi Wuj kładzie kartonik 6 kier. Po paru minutach namysłu wypasowałam. Co ciekawe- kontrakt był sztywny, nawet mój kot by sobie z nim poradził. Co jeszcze ciekawsze- przy starannej rozgrywce dało sie wziąć 13 lew i zrównać z tymi wszystkimi, którzy nie dograli pikowego wielikana; a co za tym idzie, zremisować rozdanie- niektórzy bowiem z mizernym skutkiem imali sie innych kontraktów. Wuj nie krzyczał, kazał jedynie postawić piwo na przeprosiny, a wieczorem ze śmiechem opowiadał o tym rozdaniu kolegom.
Tu jeszcze jedna anegdotka z udziałem sympatycznego Kolejarza. Kiedyś, przed laty, troche bawiłam sie w sedziowanie. Chciałam za coś upomnieć Piotra, nie znałam Jego imienia, a głupio drzeć sie przez całą sale “prosze pana”, “halo” itp. Z racji tego, że moją ówczesną drużyne zasilił był Jasiek Krzywicki, znałam ksywe Wuj. No ale “na ty to tramwaj staje”, chciałam załatwić to grzecznie, w związku z powyższym użyłam określenia “Panie Wuju”. Lekko wstawiony Waciak skwitował to ze śmiechem:
Tylko sie nie pomyl!
Wskórałam potrójnie- bo i sprawe załatwiłam, lekko rozładowując atmosfere, i nie znany mi zawodnik przedstawił sie, i lekko zaczełam rozumieć Waciaka.
W ostatnich latach nasze drogi schodziły sie i rozchodziły, w zależności od tego czy grałam w Kolejarzu II. Wujo grał z przesympatycznym i zawsze  pozytywnym Markiem Nowotarskim. Kiedy po burzy z zeszłego sezonu opuściłam Kolejarza II, rozpoczynając nowe brydżowe w AZS XVI, z równie pozytywnym człowiekiem u boku, z duszą na ramieniu jechałam na pierwszy kocioł. Jak zachowają sie Kolejarze? Czy któryś poda reke? Tak. Podali. Wujo i Marek. Sympatycznie i koleżeńsko również przywitali Roberta, mojego obecnego partnera, zamieniliśmy pare słów, skomentowaliśmy kilka rozdań. Tak również było przez całą lige.
Z tego miejsca składam wyrazy współczucia Rodzinie Wuja, a także Markowi, który stracił nie tylko świetnego Partnera brydżowego, ale też Przyjaciela.

Może po Drugiej Stronie jest lepiej?
Do zobaczenia, Wujo!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *